się z początku tej wzmożonej wrażliwości uczuć w stosunku do wuja Klemensa, ale niebawem zauważył, że pani Barbara i o niego teraz czasem zaczynała się bać. Gdy wracał do domu nieco później, niż należało, witała go słowami: - Jezus Maria, myślałam, że coś się stało. - I czego też dotąd nie bywało, niepokoiła się nawet o matkę i o siostrę, i gdy jakiś czas nie pisały, drżała o ich życie i zdrowie. Jakby napad szaleństwa, któremu uległ wuj Klemens, wzniecił w niej czy też pobudził do życia wrodzony może brak zaufania do otaczającej ją rzeczywistości, podał w wątpliwość bezpieczeństwo przebywania na świecie.<br>Strach o