prawie do pasa w jakąś wodę i całkowicie stracił poczucie kierunku. Okropna myśl, że tamci, czekający na przejeździe, gotowi zniecierpliwić się i odjechać bez niego, dodawała mu sił i powodowała szybsze przedzieranie się przez zarośla i mokradła. Po straszliwych, nieskończonych wysiłkach poczuł pod nogami suchy grunt, co go nieco pocieszyło, niepokojące było tylko to, że nie miał zielonego pojęcia, gdzie się razem z tym suchym gruntem znajduje. Szedł przed siebie na oślep, z przerażeniem rosnącym w duszy, aż nagle natrafił na jakąś skarpę i pokonawszy ją, wydostał się z krzewów na szosę. Rozejrzał się i własnym oczom nie wierząc, ujrzał o