Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 46
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
pan Janek ucałował, ale tym razem odsunął trochę rękawiczkę - a nam należy się jeszcze kawałek pójść.
A on, biedny, samiuteńki tam pozostał - zaszlochała.
Żebraczka stała z boku i miętosiła w pokrzywionych palcach paciorki różańca.
- Ruszamy, rebiata, teges smeges - zawołał pan Janek, nie wypuszczając ręki pani Heleny.
- Nam trzeba rozgrzać się, nieprawdaż, pani Lenoczka? - i spojrzał na nią, a ona oddała jemu powłóczyste spojrzenie i wzięła pod rękę.
Słońce znowu stało wysoko na niebie i niewidzialnymi promieniami suszyło nasze przemoczone ubrania i mokre włosy.
Rozbryzgując kałuże przejeżdżały samochody, opryskując czekających na przystanku ludzi.
Obejrzałem się za siebie i ostatni raz popatrzyłem na
pan Janek ucałował, ale tym razem odsunął trochę rękawiczkę - a nam należy się jeszcze kawałek pójść.<br>A on, biedny, samiuteńki tam pozostał - zaszlochała.<br>Żebraczka stała z boku i miętosiła w pokrzywionych palcach paciorki różańca.<br>- Ruszamy, &lt;orig&gt;rebiata&lt;/&gt;, &lt;orig&gt;teges smeges&lt;/&gt; - zawołał pan Janek, nie wypuszczając ręki pani Heleny.<br>- Nam trzeba rozgrzać się, nieprawdaż, pani Lenoczka? - i spojrzał na nią, a ona oddała jemu powłóczyste spojrzenie i wzięła pod rękę.<br>Słońce znowu stało wysoko na niebie i niewidzialnymi promieniami suszyło nasze przemoczone ubrania i mokre włosy.<br>Rozbryzgując kałuże przejeżdżały samochody, opryskując czekających na przystanku ludzi.<br>Obejrzałem się za siebie i ostatni raz popatrzyłem na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego