był gotów, ale miłość jego życia i towarzyszka podróży potrzebowała dużo więcej czasu. W końcu zrobiła się już druga po południu. Zaczynał wpadać w paranoję. "Trzy i pół miesiąca będę czekał na nią w tych malutkich klitkach. Nic przez Zośkę nie zobaczę". Za oknem coś szumiało, dźwięki zlewały się w nieprzenikniony hałas, nawet nie potrafił sobie wyobrazić, co tam jest. <br><br>Okazało się, że Pahargandż przypomina wzburzoną rzekę. Wąską, krętą i nieregularną uliczką płyną nieustannie ludzie. Sklep na sklepie, stragany, budki, kontuary, towary rozłożone na ziemi, sprzedawcy z towarami w rękach i na grzbiecie chodzą wte i wewte. Inni mają wszystko na