sporządzisz dla nas sanie<br> Na wieczyste zimowanie,<br> Połóż wieniec na kurhanie<br> Z kalinowych witek.<br><br>W waszym zgromadzeniu, w natłoczonym cieniu,<br>Jest taki, co maki kładł mi na ramieniu,<br> Niech ze dzbana pije wodę,<br> Niech przypomni lata młode,<br> Gdy raz spojrzał w mą urodę<br> W nagłym zachwyceniu!<br><br>Płyną dni niezłomne, czasy nieprzytomne,<br>Nie wierzę, że leżę trzy lata ogromne!<br> Mak pamiętam purpurowy,<br> Ale twojej, dziewczę, mowy<br> I tej złotej w słońcu głowy<br> Już dziś nie przypomnę!<br><br>Chmurzą się błękity, płacze deszcz obfity,<br>Na trawie w murawie leży dzban rozbity,<br> Dzban rozbity leży, leży,<br> A śpi pod nim stu rycerzy,<br> A wiatr znikąd