Natychmiast wręczyła matce gęsty, rogowy grzebień obustronny, który wyczesze wszystko. Pracowała w nowo stworzonym przy sztabie Biurze Opieki nad Rodzinami Wojskowych. Rozdzielała zasiłki po sto pięćdziesiąt rubli miesięcznie, matki z dwojgiem nieletnich dzieci otrzymywały rubli dwieście pięćdziesiąt. Cisnęli się wszyscy, choć nie każdy mógł udowodnić swoje pokrewieństwo z wojskiem, i nieraz przymykało się oczy na brak dokumentów. "Mojego zabili w trzydziestym dziewiątym, był ułanem w pułku grodzieńskim". "Ma pani świadków?" - "Mam swoje słowo". Fundusz, jaki armia mogła na tę pomoc przeznaczyć, wynosił około półtora miliona rubli, a nie starczyłoby i drugie tyle. Głodnych nakarmić, spragnionych napoić. Ochotniczki mawiały, że pracują w