Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
Święta Mario Magdaleno, nic jeszcze nie zrobiłam, ale bałam się właśnie, że coś zrobię tej nocy albo następnej, i że już na zawsze, i co potem, tego się bałam. Diego przycichł naraz, jakby zniecierpliwiony, legł przy ścianie bez słowa. Zgasiłam świecę, położyłam się ostrożnie na posłaniu i przez chwilę, całkiem nieruchoma, słuchałam szmerów, oddechu Diega, Baskowie zaczynali chrapać, poświstywać przez sen, zamknęłam oczy.
Majaczyły mi w głowie jakieś widoki, a wtem Diego westchnął i poczułam, że jego dłoń przysuwa się do mnie. Drgnęłam. Diego spytał: - Nie śpisz? - Zaraz usnę. - Znalazł moją rękę w ciemności, lekko ścisnął i tak trzymał, a kiedy
Święta Mario Magdaleno, nic jeszcze nie zrobiłam, ale bałam się właśnie, że coś zrobię tej nocy albo następnej, i że już na zawsze, i co potem, tego się bałam. Diego przycichł naraz, jakby zniecierpliwiony, legł przy ścianie bez słowa. Zgasiłam świecę, położyłam się ostrożnie na posłaniu i przez chwilę, całkiem nieruchoma, słuchałam szmerów, oddechu Diega, Baskowie zaczynali chrapać, poświstywać przez sen, zamknęłam oczy.<br>Majaczyły mi w głowie jakieś widoki, a wtem Diego westchnął i poczułam, że jego dłoń przysuwa się do mnie. Drgnęłam. Diego spytał: - Nie śpisz? - Zaraz usnę. - Znalazł moją rękę w ciemności, lekko ścisnął i tak trzymał, a kiedy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego