ani chybi także o Annie - towary, wysiadać! - Nikt jednak nie wysiadał, grupa praktykantów zachowywała wzorową integralność, świadoma, że za chwilę zostanie poddana alienacji przez pracę. Zamiataliśmy hale, i bez tego dość zakurzone. Kiedy chcieliśmy mieć wolną godzinę, zamykaliśmy się w którymś wagonie, za oknem nie przesuwał się krajobraz ani nie nieruchomiał, wstrzymany semaforem, tylko czasem jakiś robotnik zakołysał hakiem od suwnicy, szukając części zamiennych, trudniejszych do wydostania niż ryby. Tam też doszło pierwszy raz do zbliżenia, jeśli za zbliżenie uznać zajęcie miejsca przy Annie. - Czy wolne? - zapytałem. - Nie - powiedziała - przecież zarezerwowane dla nas. Pamiętam, że inne pragnienia gasiliśmy zsiadłym mlekiem, dostarczanym