To tam do nas przyjechał taki pan profesor skądś z Polski - nóżka na nóżkę - i on nam o czymś opowiadał, perorował, póki nie przyszli żule, wszystkim wpierdolili, i nam, i jemu też. I potem znowu za dwa dni się spotykaliśmy. Wtedy pamiętam, że poznałem Krzysztofa. On był z Pragi. Wyglądał niesamowicie. Jak jeździliśmy stopem, to on wszystkich Nordyków - a więc Niemców, Szwedów, Duńczyków - z łatwością wyłapywał, bo myśleli, że on jest po prostu jednym z nich. Imponujące długie włosy, broda, roześmiana twarz. Wiecznie uśmiechnięty, pijący na potęgę, i to takie ilości, że w ogóle zapomnij...<br>Pamiętam, że gdziekolwiek byśmy z nim