Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
te sprawy traktował po prostu.
Uściskaliśmy się. Schowałem kopertę. Przed wyjściem poszliśmy do łazienki umyć ręce. Szliśmy i szliśmy, wtedy dopiero zdałem sobie sprawę, jak ogromna jest willa Campillich. Łazienka też była wielka. Całe toruńskie mieszkanko by się w niej zmieściło. Z okna, które wychodziło na ogród, rozciągał się widok nieskończenie daleki, ten sam, który oglądałem wczoraj z rogu viale i clivo delle Mura Vaticane.
Restauracja, którą wybrałem, zaskoczyła mnie swoim wnętrzem. Sale wąskie, wysokie - jak nawa kościelna, w oknach witraże przepuszczające niewiele światła. Wśród tej niezrozumiałej architektury kręciła się chmara kelnerów w olśniewających, wykrochmalonych marynarkach. Adwokata, który z namysłem wybierał
te sprawy traktował po prostu.<br>Uściskaliśmy się. Schowałem kopertę. Przed wyjściem poszliśmy do łazienki umyć ręce. Szliśmy i szliśmy, wtedy dopiero zdałem sobie sprawę, jak ogromna jest willa Campillich. Łazienka też była wielka. Całe toruńskie mieszkanko by się w niej zmieściło. Z okna, które wychodziło na ogród, rozciągał się widok nieskończenie daleki, ten sam, który oglądałem wczoraj z rogu viale i clivo delle Mura Vaticane.<br>Restauracja, którą wybrałem, zaskoczyła mnie swoim wnętrzem. Sale wąskie, wysokie - jak nawa kościelna, w oknach witraże przepuszczające niewiele światła. Wśród tej niezrozumiałej architektury kręciła się chmara kelnerów w olśniewających, wykrochmalonych marynarkach. Adwokata, który z namysłem wybierał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego