rozmawiałem.<br>Na co Sławek twardym głosem:<br>- Ale popatrz, patrz, to chyba jednak ona.<br>Podnoszę wzrok i nieruchomieję. Rzeczywiście - wygląda jak moja Małgosia. Ubrana nieco inaczej, choć w jej stylu: ogrodniczki, granatowy T-shirt. Mała, nieciekawa blondynka. Bez błysku w twarzy, za to z dużym nosem, z banalnymi włosami. Krok ma niespecjalny - zmęczona, niewiedząca, co to seks, dziewuszka, bez najmniejszego uroku. Patrzę na to monstrum, tego dziwnego stwora, zjawę, która wolno, bardzo wolno, za wolno przesuwa się wzdłuż maski forda, tłumię w sobie przestrach, przerażenie, gonitwę myśli i starając się nadać głosowi naturalne brzmienie, mówię:<br>- Może rzeczywiście trochę podobna. - Łżę, jakże jawnie