śmieję się!... - chłop dusząc się, krztusząc,<br>próbował się przedrzeć przez ten swój rechot: - Bo żeby komuś but z<br>nogi zginął!... Jeszcze nie widziałem!...<br> - Nie z nogi - rzuciła matka, gwałtownie ściągając mnie w swojej<br>ręce. - Boso szedł. Buty niósł na plecach w kurtce zawiązane.<br> - Aaa... To tak trzeba było mówić - chłopu nieswojo się zrobiło,<br>poklepał konia po pysku, poklepał po boku. - Trzeba było od razu tak.<br>Od razu trzeba było. Stój. - Złapał konia za pysk. I wyraźnie zły,<br>przewlekł mu przez pysk uzdę. - Stój, cholero! - Złapał bat. - Stój,<br>mówię, bo jak cię!...<br> - Stoi przecież, czego chcecie - powiedziała matka. - Przy takim<br>gospodarzu, to