monumenty, bo mech, podstępnie katolicki, odprawiał wśród nich po kryjomu swoje oficjum. Po roku matka ciężko zaniemogła, ujawniona przez Annę dopiero, kiedy <orig>niknęła</> już w oczach. Jeździliśmy do szpitala i potem sanatorium, dowożąc świeże owoce albo z nich gotowane kompoty. Pod koniec życia matka została wegetarianką, ku uciesze mięsożernych pensjonariuszy, niesytych krwinek i białka. Nie miała zamiaru wracać do zdrowia. Zdrowie było nieinteresujące, zostawiła je dawno za sobą. Nie trapiły jej jednak żadne nazwane choroby, tkwiła w stanie pośrednim i lekarze zasłaniali się słowem ogólny, obojętne, nieżyt czy niedowład, zalecając głównie witaminy i tryb życia sanatoryjny.<br>Ojciec opuścił nas, według nie