w jaki sposób chodzić i siadać we fraku. I zawsze będę pamiętać, jak kiedyś na zajęciach zagrała grubego, chorego Dauma z "Panny Maliczewskiej" - niedoścignionego w wyrażaniu przebogatej gamy uczuć (tak jak nigdy nie zapomnę profesora Zapasiewicza, który - zniecierpliwiony nami, zagrał scenę obłędu Ofelii. Była to najbardziej niezwykła, krucha, bezradna i nieszczęśliwa Ofelia, jaką można sobie wyobrazić).<br>Pani Profesor Romanówna nie cierpiała mnie. Uosabiałam wszystko, czego nie lubiła. Nowoczesna, krótko ostrzyżona, przeraźliwie chuda, bez piersi. Dziewczyna-chłopak, bez wdzięku i cienia tego, co kobiecością się nazywa. Mówiła: - Moja złota Jando, (ach, to cudne "ł" przedniojęzykowe, które dla mnie było nieosiągalne, którego nie