nie ma specjalistycznej broni, więc wziął ze sobą to, co było pod ręką, środki usypiające dla psów - mówi pracownica pogotowia dla zwierząt Animals. - Był świetnym weterynarzem i nie bał się trudnych przypadków, znany był z tego, że starał się ratować dzikie zwierzęta. Kilka godzin po akcji policja powiadomiła o „nieszczęśliwym wypadku" i wyraziła ubolewanie. <br>Dziennikarze osaczyli policjantów pytaniami. Zarzucili, że akcję przeprowadzono po amatorsku: policjanci bezładnie biegali i strzelali, za późno sprowadzili strzelców wyborowych i otworzyli ogień, mimo że weterynarz znajdował się na linii strzału. - Nie można mówić o amatorszczyźnie, bo trudno przewidzieć reakcję zwierzęcia. Co do tego, że strzelano, gdy