Typ tekstu: Książka
Autor: Ddobraczyński Jan
Tytuł: Święty miecz
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1957
się w nim w gniew.
- Pawle! - zawołał.
Ale Paweł nie usłyszał tego okrzyku. Mówił dalej do otaczających go ludzi.
Kiedy Łukasz stanął tuż nad nim, usłyszał:
- I... nie ma niewolnika ani pana, Żyda ani Rzymianina... Wobec Niego wszyscy
jednacy...



Jeszcze raz obszedł świątynię. Od tyłu były dwa okna, do których nietrudno
było się wspiąć. Właśnie księżyc, przebiwszy się z trudem poprzez mgłę, rzucił
blask na kolumny. Okna odcinały się na ścianie czernią. Arie z zadowoleniem
strzelił palcami. Mógł tędy wejść do środka, choćby dziś. Ale powstrzymał się.
Najprzód należało skończyć z Pawłem...
Wolno przewędrował przez całe miasto i dotarł na Awentyn
się w nim w gniew.<br> - Pawle! - zawołał.<br> Ale Paweł nie usłyszał tego okrzyku. Mówił dalej do otaczających go ludzi. <br>Kiedy Łukasz stanął tuż nad nim, usłyszał:<br> - I... nie ma niewolnika ani pana, Żyda ani Rzymianina... Wobec Niego wszyscy <br>jednacy...<br><br>&lt;gap&gt;<br><br> Jeszcze raz obszedł świątynię. Od tyłu były dwa okna, do których nietrudno <br>było się wspiąć. Właśnie księżyc, przebiwszy się z trudem poprzez mgłę, rzucił <br>blask na kolumny. Okna odcinały się na ścianie czernią. Arie z zadowoleniem <br>strzelił palcami. Mógł tędy wejść do środka, choćby dziś. Ale powstrzymał się. <br>Najprzód należało skończyć z Pawłem...<br> Wolno przewędrował przez całe miasto i dotarł na Awentyn
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego