oznaczałoby to stworzenie olbrzymiej machiny biurokratycznej, założenia tylu tysięcy kartotek, ile mieszkań spółdzielczych, następnie nanoszenia na nie wszelkich informacji o poczynionych inwestycjach, ich kosztach itp. Pozostaje zatem droga normalnego porozumienia między dwoma lokatorami tej samej(na ogół) spółdzielni. Oczywiście, bardzo wiele osób potrafi porozumieć się, w wielu jednak przypadkach trwają nieustanne korowody zwaśnionych stron, ujawniają się niezbyt przyjemne cechy ludzkich charakterów - zaczyna dominować chęć wykorzystania okazji, przechytrzenia sąsiada.<br>Nie są to oczywiście jedyne konflikty. Można by je mnożyć. Ot, chociażby malowanie mieszkania. Niejednemu wydaje się, że zaoszczędzi sobie kosztów, pacykując je samemu, a potem dziwi się i złowieszczy, że komisja mieszkania