Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
mową gardłową.
Hans odwrócił się i doszedł do umywalki. Nagle wołanie gawrona spotęgowało się. I urwało. Skoczył do okna. Gawron leżał do góry brzuchem. Czarniutki smukły kot obchodził uczenie swój łup niby upolowany. Nie wiedział, jakimi oczami patrzyły na niego trzy gawrony i Hans.
Kryształowe dzwonienie na kolację zabrzmiało aż niewiarygodnie tuż po tej mordowni.
Proboszcz był już u siebie. Chodził po pokoju, czekając na gościa. Gorąco uścisnął mu rękę.
- Pan docent... to na froncie, w okopach... to znów u "pogan"... To pana pierwsze pomorskie Fruhlingserwachen... Proszę, niech pan siada.
Gerta wniosła czubate talerze. I do proboszcza:
- To od Szubadków... pieczeń
mową gardłową. <br>Hans odwrócił się i doszedł do umywalki. Nagle wołanie gawrona spotęgowało się. I urwało. Skoczył do okna. Gawron leżał do góry brzuchem. Czarniutki smukły kot obchodził uczenie swój łup niby upolowany. Nie wiedział, jakimi oczami patrzyły na niego trzy gawrony i Hans. <br>Kryształowe dzwonienie na kolację zabrzmiało aż niewiarygodnie tuż po tej mordowni. <br>Proboszcz był już u siebie. Chodził po pokoju, czekając na gościa. Gorąco uścisnął mu rękę. <br>- Pan docent... to na froncie, w okopach... to znów u "pogan"... To pana pierwsze pomorskie Fruhlingserwachen... Proszę, niech pan siada. <br>Gerta wniosła czubate talerze. I do proboszcza: <br>- To od Szubadków... pieczeń
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego