danej rzeczy, a jedynie zabójczo precyzyjnymi, nierozrywalnymi łańcuchami przyczynowo-skutkowymi - nie były programami. Istnienie programu czemuś służy, samo słowo "narzędzie" sugeruje kogoś, kto się nim posługuje, kto to narzędzie wymyślił i stworzył. We wszechświecie Lopeza nie było nikogo takiego. Zatem gdy Praduiga mówił o straszliwej nieuchronności ludzkiego losu, o człowieczej niewoli i ograniczeniu przypisanym do człowieka jak śmierć - w istocie mówił o suchym porządku przyrody, w istocie mówił o przypadku, który kiedyś tam, przed miliardami lat, nadał kierunek tej lawinie materii i energii, rzygnął nimi w pustkę w praeksplozji pierwotnego i ostatecznego jądra wszechświata; który tylko ten jeden jedyny raz się