bagatelna, choć na pozór niewinna kwestia: jak się zachowywała, a zwłaszcza jak mówiła na zebraniach partyjnych? I - to szczególnie ważne - jak w jej cudownych ustach brzmiało słowo "towarzysz"? "Słuchajcie, towarzysze", "towarzysz Soliter ma głos", "towarzyszu Eunuch, niech się towarzysz streszcza", "czy towarzyszka Żmija zabezpieczyła kawę?" - Nie, to było po prostu niewyobrażalne! A przecież takie zdania - takie lub im podobne - musiałyby padać naprawdę.<br>Lecz wszystkie te spekulacje, pytania, wyobrażenia wciąż jeszcze były w tym czasie zaledwie grą umysłu; miały, można powiedzieć, charakter teoretyczny. Rzecz odmieniła się, odkąd słynna Madame przyszła do naszej klasy i zaczęła nas uczyć.<br>Nastąpiło to - zresztą całkiem niespodziewanie