na rzemieniach na szyi zawieszony. Podpierał go młodszy i na oko silniejszy, choć też do trupa podobny. Stanęli przed domem i wyciągnęli ręce błagalnym żebraczym ruchem. Sami nie mówili nic, lecz oczy ich wyły strasznym głosem.<br>Zdrętwiała ze zgrozy dusza w siwym księdzu, zblakłe oczy napełniły się łzami na widok niewysłowionej nędzy. Nadbiegł pan Gąsowski znający francuską mowę i zaczął pytać, co i jak? Starszy nie mógł, widać, nawet mówić, odpowiadał mu przeto młodszy, że zeszli z traktu, iść już nie mogąc, bo jego towarzysz, oficer inżynierskiego pułku, ma nogi odmrożone i tak potwornie schorzałe, że chyba nie ma już dla