bez obicia. Ściany nagie. Pusto i szpitalnie czysto.<br>Zakomunikowałem woźnemu, że zostałem wezwany do monsignora Rigaud. Nie odpowiadając wstał i ruszył w stronę jednego z dwu korytarzy, które rozchodziły się z holu. Nie spytał o nazwisko, o nic, więc udałem się za nim. Usłyszałem wtedy jego głos, grzeczny, ale wyraźnie niezadowolony:<br>- Pan, zdaje się, pierwszy raz u nas - głos rozbrzmiewał raczej żalem niż wyrzutem. - Tu się czeka.<br>Wskazał ręką fotel. Wrócił po krótkiej chwili.<br>- Monsignor prosi pana- rzekł. - Trzeci pokój na prawo.<br>Usunął się, żeby mnie przepuścić. Ale póki nie odnalazłem właściwych drzwi, nie ruszył się z miejsca, czuwając nad moimi