sobie potrzebę komedianctwa na co dzień. Lubiłam się przebierać, wkładałam na głowę tekturowe pudełka, charakteryzowałam się, uwielbiałam zaskakiwać otoczenie. Pukałam do drzwi pokoju, w którym siedzieli dorośli: ktoś otwierał, spodziewając się na wysokości wzroku zobaczyć twarz gościa - nie było jednak nikogo. Ogólne zdziwienie. Tymczasem wślizgiwałam się cichutko na kolanach i niezauważona pełzałam po podłodze. Wymyślałam różne zabawy, co nie znaczy, że byłam jakimś wiejskim wesołkiem. To wszystko wynikało z potrzeby psychicznej, bo - jak zawsze powtarzam - nie dzieciństwo miałam, tylko <orig>bachorstwo</>, więc to <orig>bachorstwo</> dosmaczałam sobie tak, jak umiałam.</><br><who1>RS: Była Pani niezwykłym dzieckiem. Czy zachowanie małej Krysi zapowiadało, że wyrośnie z