dzienne sprawy,<br>przyjm litośnie, Boże prawy,<br>a gdy będziem zasypiali,<br>niech Cię nawet sen nasz chwali...</><br><br>i mój sen naprawdę chwalił Pana, bo przyśniła mi się Sara, umarła, tak jak moja piękna mama, ale tam, w swoim niebie, modląca się za mnie i błagająca, aby chroniła mnie pamięć moich zmarłych: niezawodna tarcza przeciwko wszelakiemu złu.<br><tit>Wspólnota</><br>To duszne upalne południe nie obdarzyło mnie snem i choć wszyscy chłopcy spali już w najlepsze w swoich łóżkach pod moskitierami, wśród nich Albin i Kuba, z którymi tak bardzo chciałbym dzielić swoje wątpliwości i rozterki, musiałem więc wyjść im naprzeciw sam, bezbronny, nie mając