Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 04
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
ewentualnej choroby wysokościowej. I czując się coraz lepiej ruszamy w dalszą drogę.
Cztery tysiące sześćset, pięć tysięcy dwieście, pięć tysięcy siedemset. Przewodnik z satysfakcją informuje o wysokości, na którą właśnie dotarłyśmy. Kasi kręci się w głowie od samych liczb, ja udaję, że wszystko jest w porządku, choć ból głowy i nieznośne ciśnienie zobojętnia na widok białych szczytów Himalajów. Do wyjścia z samochodu niektórych zmusza jedynie fizjologiczna potrzeba. Gdy wjeżdżamy na najwyższą przełęcz, nikt prawie nie podejmuje ryzyka.
Ja jednak muszę sobie udowodnić, że potrafię tu stanąć na własnych nogach... Po pięciu minutach zataczam się z powrotem do samochodu.
Głodne i zmęczone
ewentualnej choroby wysokościowej. I czując się coraz lepiej ruszamy w dalszą drogę.<br>Cztery tysiące sześćset, pięć tysięcy dwieście, pięć tysięcy siedemset. Przewodnik z satysfakcją informuje o wysokości, na którą właśnie dotarłyśmy. Kasi kręci się w głowie od samych liczb, ja udaję, że wszystko jest w porządku, choć ból głowy i nieznośne ciśnienie zobojętnia na widok białych szczytów Himalajów. Do wyjścia z samochodu niektórych zmusza jedynie fizjologiczna potrzeba. Gdy wjeżdżamy na najwyższą przełęcz, nikt prawie nie podejmuje ryzyka.<br>Ja jednak muszę sobie udowodnić, że potrafię tu stanąć na własnych nogach... Po pięciu minutach zataczam się z powrotem do samochodu.<br>Głodne i zmęczone
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego