Nie mogłem zasnąć, jak po długiej podróży, stukanie kół zastępował pisk obrabiarek, nie gorszy, jakby wciąż hamować, nigdy nie dojeżdżając do stacji. Na suficie widziałem Annę - przemieszczoną, bo naprawdę mieszkała za ścianą. Być może instynktownie chciałem naprawić pomyłkę, gdyż kierownictwo praktyk dbało, żeby piętra nie były koedukacyjne, tak że sąsiadowaliśmy niezupełnie legalnie, nie z naszej winy. Wieczorem na ogół jeździliśmy do Rynku, rozchybotanym tramwajem, omijając oddany do remontu most Cesarsko-Grunwaldzki. W oczy raziło słońce zachodzące gdzieś za kościołem Panny na Piasku, łabędzie się zahaczały, a mijany po lewej Urząd Wojewódzki odbijał się w wodzie regularnym łukiem, wygiętym przeciwnie niż zakole