twej pamięci przemijam jak kurzawa na drodze,<br><br>A nade mną przelata wierny wicher gościńca,<br>Bym się skradał w tym wichrze jak tropiony złoczyńca.<br><br>Opowiadam bezładnie obojętnym księżycom,<br>Że twe imię na pewno pachnie mgłą i żywicą,<br><br>Że przez twoje źrenice nieskończoność przepływa,<br>I że jesteś nie moja, i że jesteś nieżywa.<br><br>Czemu milczysz i bledniesz? Czyjaż wina w tym, czyjaż,<br>Że mnie bardziej milczeniem niż słowami zabijasz?<br><br>Ja tu stoję tak dawno, ja tu czuwam daremnie,<br>Ach, dlaczego te słowa umierają beze mnie?...<br><br>Nie wiem, nie wiem! Ja jestem jak kurzawa na drodze,<br>Niewitany przybyłem, nieżegnany odchodzę,<br><br>Już mnie nie ma