jak ruda chmura zwisał,<br>I do pracy się zabrały:<br>Cięły, strzygły, przystrzygały,<br>Odrzucały rude pęki,<br>Podcinały puszek miękki<br>Szybko, zwinnie, lecz ostrożnie.<br>A lis wił się jak na rożnie,<br>Jęczał, szlochał, zrozpaczony:<br>- Taki ogon nad ogony<br>Ostrzyc... zniszczyć! O zbrodniarze!<br>Jakżeż teraz się pokażę?<br>Jak pokażę się z ogonem<br>Tak nikczemnie ostrzyżonym?!<br><br>Rzeczywiście. Ogon lisa<br>Zwisał jak pałeczka łysa,<br>A wiatr rudy puch rozwiewał<br>I unosił ponad drzewa.<br><br>Wypuściły lisa rysie,<br>A wilk ryknął: - Wynoś mi się,<br>Zmiataj, lisie Witalisie!<br><br>Lis uciekał, gdzie pieprz rośnie.<br>Raz zatrzymał się przy sośnie<br>I usłyszał zawstydzony,<br>Jak się z niego śmiały wrony,<br>Kuny, susły