umarł jak prokurator Pankiewicz, zaraz po goleniu. To był środek tygodnia, całkiem powszedni dzień, ale pewnie przeczuwał już, że zbliża się jego największe święto, wybiera się do ziemi, która nie była nigdy parcelowana, sprzedawana, gdzie szklarnie świecą własnym światłem, a każdy podrzędny anioł ma wagon popularnych bez filtra i gdzie non stop nadają Lato z Radiem.<br>Nagle zrozumiałem, że noszę w sobie ten sam rodzaj kapitulacji, bez walki oddaję się melancholii, zamykam w świecie urojeń. W niczyim pokoju, gdzie od kilku miesięcy przygotowywałem się do egzaminów na wydział sztuk pięknych, których ostatecznie nie zaliczyłem z powodu błędów w skrótach perspektywicznych, oddaję się