orgii, bo tego widziano z tą, a tamtą z tym, i łatwo było do tych obserwacji dorobić pikantną fabułkę, czyniąc z niej najświeższą sensację. W rzeczywistości tak jednak nie było. Byli, owszem, kobieciarze i przez niejeden pokój przewinęły się dziesiątki dziewczyn, ale cóż - kawalerom wszystko wolno. Tkwiły w nas przedwojenne normy moralne i jeśli nawet zdarzyła się jakaś zdrada małżeńska, to była tak zakamuflowana, że nikt o niej nie wiedział. Można się było jedynie domyślać, że X ma sentyment do Y. Uchodziło to czasem nawet oczom i uszom pani Loli, zazwyczaj czujnej i panującej na Krupniczej.<br>Nie chcę przez to powiedzieć