uniwersytecki wobec kolegi nudziarza i udaje, że myśli, że szuka. <br>- Przyznam się, że pomyślałem o szczawiu... ale to chyba za wcześnie? <br>- Dobrze pan profesor szukał, ale to nie to. To zupa z młodziutkich pokrzyw, samo zdrowie, żelazo i rój innych witamin... Zaciągnęłam, jak należy, śmietanką. Uśmiechem dziękują obaj za dziką nowalijkę nobilitowaną dłońmi od czarnego krzyża, a kiedy Gerta wyjdzie, proboszcz spojrzy na Hansa. <br>- To dobrze, że zaszedł pan do kaplicy... To cenna zachęta dla naszej Zofii... - Śmieje się ni to naprawdę, ni to dialektycznie. - Zawiódł pan trochę dzieci... <br>- Wiem... patrzyły, czy nie mam za plecami kamery. <br><br>- No nic... przynajmniej rodzice