wybuch, papiery i część autobusu leciały w powietrzu - opowiada kobieta. Inny świadek, relacjonując BBC Five, mówi tylko, że autobus po wybuchu przypominał otwartą puszkę sardynek. <br>- Nie dociera do mnie, że to się stało kilkadziesiąt metrów od mojego domu - przyznaje nam Agnieszka Stachowicz. Jest godz. 11.00. Razem ze swoim chłopakiem, nowosolaninem Marcinem Prymierem, są w Londynie od czterech lat. Mieszkają w pobliżu pałacu Buckingham. Jeden z wybuchów miał miejsce w pobliżu ich domu. - Na ulicach jest mnóstwo policji, ciągle jeżdżą karetki pogotowia, policyjne radiowozy, wszystkie na sygnałach. Nad miastem bez przerwy krążą helikoptery - relacjonuje Marcin. W Londynie pada deszcz, na chodnikach