nie brała w poszturchiwaniu udziału, ledwo ległem na dywanie, podczołgała się ku mnie, za rękę ujęła i siedziała poważna nadzwyczajnie, lecz inaczej niż reszta, rzekłbym - była to powaga macierzyńska, własnościowa. "Sylwek - zakomenderował inżynier - przynieś podwieczorek", poderwał się chłopaczek nader żwawo, zniknął w kuchni, skąd po chwili przydźwigał tacę z kremami, nugatami, orszadą i pszczelim mleczkiem, rzuciły się niedorostki na słodycze, pochłaniały je wśród dziecięcych posapywań i mlaskań, całkowicie zapomniały o swojej pozie przesyconych, jedynie Tom i Ewa nie ulegli stadnemu porywowi, z tym że u Toma owo opieranie się nie trwało długo, spostrzegłszy, iż nie zwracam na niego uwagi, począł spijać