twarz, tuż obok stalowego nosala. Strzała przeszła na wylot, zrzucając hełm. Koń nie zwolnił galopu, pozbawiony hełmu i znacznej części czaszki jeździec przez kilka chwil siedział w siodle, potem powolutku przechylił się i plusnął w kałużę. Koń zarżał i pobiegł dalej. <br>Geralt wstał z trudem, pomasował nogę, która bolała, ale, o dziwo, wydawała się całkiem sprawna, mógł stanąć na niej bez kłopotów, mógł chodzić. Obok gramolił się z ziemi Jaskier, zwalając przygniatającego go trupa z rozerwanym gardłem. Twarz poety miała kolor niegaszonego wapna. <br>Milva zbliżyła się, po drodze wyrywając strzałę z zabitego.<br>- Dziękuję ci - rzekł wiedźmin. - Jaskier, podziękuj. To jest Milva