się niepostrzeżenie z hotelu i miasta.<br>Mudżahedini, którzy właśnie zajęli stolicę, nie bardzo chyba wiedzieli, do czego służył. Stary recepcjonista w garniturze z grubej wełny zapewne wiedział, ale obrażony na cały świat nie zamierzał dzielić się z nikim swoją wiedzą. Demonstracyjnie nie zauważał brodatych mudżahedinów, których jako najnowszych władców kraju obarczał winą za zmiany, jakie spowodowali w jego życiu, nie pytając go nawet o pozwolenie. Pogrążony we własnych myślach nikomu nie zamierzał ani pomagać, ani przeszkadzać. Wzruszał ramionami i udawał, że nic nie rozumie, zarówno gdy pytałem go o taśmę perforacyjną, jak o rachunek za wysłaną korespondencję. <br>Kiedy przyjechałem do Kabulu