szeptali coś między sobą, i rozumiałem jedynie kilka słów: char i dachtar, osioł i dziewczyna, i jeszcze to: kun-e ziba, co znaczyło śliczna dupcia,<br>i przypominałem sobie naraz owo spotkanie w dusznym, mrocznym zaułku esfahańskiego bazaru, i tego Persa, który pokazywał mi fotografie nagich mężczyzn i chłopców, co to obchodzili się bez dziewczyn, bez kobiet, i kochali się złączeniem niewieścim, i zachęcał mnie, abym poszedł z nim do hamamy, do łaźni, a ja mu odmówiłem, choć pomyślałem, że mogłoby to odsłonić przede mną tę tajemnicę, która trwała we mnie tak jak i w moim przyjacielu Albinie, lecz mimo że nie