w pantomimie, zaczęły krzepnąć i nabierać cielesności, przemieniły się w prawdziwy świat, otwarty, spragniony, rozpięty wzdłuż czterech wciąż tych samych taktów chorału wyśpiewywanego od kilku minut falsetem przez tyczkowatego typa w prochowcu, znieruchomiałego u tandetnego mikrofonu. Chorał solo? Chorał solo i katakumbowy dub głęboko pod dnem rzeki. Słowa musiały brzmieć obco dla wszystkich obecnych, choć zapewne nie słuchano ich po raz pierwszy.<br><br>(<gap>)<br><br>Rozumiał co czwarte słowo. W jego angielskim gimnazjum z internatem łaciny uczono jedynie przez szacunek dla tradycji. Zaciągnął się po raz kolejny, czując, jak błyskawicznie wysycha mu w ustach, a w piersi rusza szybkobieżna winda, unosząc go w chmurę