się przebrała. Poszłam na studia. Pamiętam, przygotowywaliśmy w Kółku Polonistycznym montaż poetycki i ktoś przyniósł Czarny polonez Wierzyńskiego, wydany przez Instytut Literacki w Paryżu. Poezja wielka i gniewna bardzo nam wtedy pasowała do całości programu, i nic by może wielkiego nie wyniknęło z tego, gdybyśmy wszyscy po tym wieczorze nie oberwali, i to dotkliwie, od rektora. Po dochodzeniach, przykrych rozmowach, wreszcie utracie stypendium, dopiero naszła mnie ochota do smakowania zakazanego. Trudno było wtedy, 15 lat temu, o wolną książkę czy pismo, ale czasem udawało mi się skądś pożyczyć bibułę. Lektura Kultury była zawsze dużym przeżyciem. Poznawałam pisarzy, o których istnieniu nie