Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
przed bramą swego domostwa i jeszcze raz powtórzyła z mocą:
- Przeklęty, przeklęty rozpustnik, poczekaj, już tobie odechce się amorów.
Od strony miasta nadciągał ciężki i czarny walec chmur. Kiedy przesłonił słońce, uczyniło się szaro jak w dzień jesienny, ale chmury za to straciły na swej grozie, okazały się mętne, przepełnione obfitą wilgocią. Polek siedział w krzakach naprzeciwko willi Puciałłów. Legowisko jego było już trochę zagospodarowane. W pogotowiu leżał mocny kij klonowy do obrony, garść siana służyła za krzesło i poduszkę, strzępki gazet do czytania, a nawet kawałek dykty na wypadek deszczu. Polek czatował tu od rana. Kiedy Wisia szła do szkoły
przed bramą swego domostwa i jeszcze raz powtórzyła z mocą:<br>- Przeklęty, przeklęty rozpustnik, poczekaj, już tobie odechce się amorów.<br>Od strony miasta nadciągał ciężki i czarny walec chmur. Kiedy przesłonił słońce, uczyniło się szaro jak w dzień jesienny, ale chmury za to straciły na swej grozie, okazały się mętne, przepełnione obfitą wilgocią. Polek siedział w krzakach naprzeciwko willi Puciałłów. Legowisko jego było już trochę zagospodarowane. W pogotowiu leżał mocny kij klonowy do obrony, garść siana służyła za krzesło i poduszkę, strzępki gazet do czytania, a nawet kawałek dykty na wypadek deszczu. Polek czatował tu od rana. Kiedy Wisia szła do szkoły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego