mojego życia tutaj - w zasadzie wciąż ten sam. Tylko że teraz, a przynajmniej onegdaj i wczoraj, odprowadzam Piolantiego do samego dworca, a następnie, oczywiście całą turę sobie przedtem zaplanowawszy - w autokar. I - pierwszego dnia do Fregene, ślicznej plaży wśród pinii, drugiego - do Viterbo, wspaniałego średniowiecznego miasta, osadzonego w skałach. Na obiad nie mogę zdążyć. Dopiero na piątą, na kawę, którą wypijamy z księdzem Piolantim w jego celi. przed pójściem na teren dawnych ogrodów, rozciągających się na całym południowym stoku Monte Aguzzo. Raz usadowiwszy się, tak aby chwytać oddechem cierpki powiew idący od morza, chcąc nie chcąc powracamy wciąż do tych samych