byle jak, więc z trudem dotarłem do Magdy późnym popołudniem. Siedziała zdenerwowana nad książką do gramatyki rosyjskiej czekając na mnie - matka już przyniosła z Wytwórni Filmowej pobieżne informacje o tym, co dzieje się na Uniwersytecie i, jak się okazało, także na innych uczelniach. Uspokoiłem ją, że to nic poważnego, zjadłem obiad i pojechałem na SGPiS - w tamtejszym klubie "Hades" mieliśmy mieć przedstawienie - jakąś składankę poetycką - z okazji Dnia Kobiet. W natłoku wydarzeń zapomniano to odwołać. Myślałem, że nikt nie przyjdzie, ale znalazło się kilkadziesiąt osób, chętnych do słuchania Gałczyńskiego, Tuwima i Jewtuszenki, a nie do dyskutowania o bijatyce na uczelni. Bez