mam już przyjaciół, ty także zdradziłeś mnie, Stanisławie G.!" - ryknął z furią Tęgopytek, dopadł mnie jednym susem i chwytając za ramiona zaszeptał "powodzenia, Stasinku, ale nie zapomnij, że jutro o szóstej Lola przebiera się u mnie w pokutniczy worek", "ten samiec zabije magistra" - zawołała z przedpokoju Wanda, uwolniłem się z objęcia Robertowego ciosem karate, nie zapomniawszy przedtem szepnąć "wolałbym zobaczyć Lolę, jak myje naczynia", wybiegłem do przedpokoju, chwyciłem swe okrycie z wieszaka i przeszedłem za Wandą na klatkę schodową (przepuścił nas Wiator, który na progu kawalerki Tęgopytka zrzucał zarzut durnoty). "Nie ma nic złego, co by na dobre nie wyszło - powiedziałem