wyżsi oficerowie, pogardliwie zwani "patrontaszami".<br>Ostatni wódz naczelny z 1831 r., gen. Rybiński, jeszcze w dwadzieścia i więcej lat po swojej kapitulacji poczuwał się do reprezentowania sprawy polskiej. Z podobnymi aspiracjami występowali i niektórzy członkowie sejmu. Powoływali się oni na uchwałę sejmową z 1831 r., która upoważniała izby do wznowienia obrad na wychodźstwie, jeśli tylko zbierze się 33 posłów i senatorów. Zabiegano więc przez długie lata o zwołanie tego "kompletu", zawsze na próżno, posłowie bowiem dzielili się na frakcje, zatem ta z nich, która obawiała się znaleźć w mniejszości, nie zjawiała się po prostu na obradach. Wielu emigrantów wyobrażało sobie, że