przednimi fotelami leżały zwłoki człowieka. Jak się okazało, było to ciało Andrzeja G.<br>Zatrzymani mężczyźni, znani wcześniej policji, utrzymywali, że wieźli swego kolegę do szpitala. Fakt, że podróżowali w przeciwnym kierunku, tłumaczyli potrzebą zatankowania samochodu. Następnego dnia ustalono ponad wszelką wątpliwość, że śmierć Andrzeja G. nie nastąpiła w wyniku zewnętrznych obrażeń. Prawdopodobnie fakt ten spowodował, że sąd oddalił wniosek prokuratora o zastosowanie wobec zatrzymanych aresztu. Nie pomogło nawet, że w mieszkaniu jednego z mężczyzn znaleziono broń palną i amunicję.<br>Do chwili, gdy oddawaliśmy ten numer "TP" do druku, nie było jeszcze wyników badania toksykologicznego, które wykazać ma, co było powodem śmierci