Raczej wyrzuty sumienia... Iw została tam niemal sama. Z młodziutkim, niedojrzałym mężczyzną, za którego tak pochopnie i prędko wyszła za mąż, ze zwariowaną matką, niby-wróżką, hodującą koty, która wciąż szukała dla córki odpowiednich bogatych kochanków, z niemowlakiem, którego urodziła w kwietniu, a którego ojcem mogę być i ja, z obrażoną rodzinką swego współmałżonka, która nigdy nie uzna jej za odpowiednią partię dla swego niedojrzałego synalka, sama ze sobą, z marzeniem o tańcu niewyrażalnym i niewyobrażalnym wobec tego, co umiała i mogła uczynić ze swym ciałem, z lękiem przed mrokiem, w którym zawsze czaiła się nieznana, tajemnicza postać, nigdy nie nazwana