Wielkie Jabłko</>. Autora poznałem w czasie mego odczytowego pobytu w Los Angeles w ubiegłym roku, przeczytałem już kilka jego innych<br>książek, ale ta mnie nie zachęcała. Tytuł w żargonie tamtej strony Atlantyku oznacza Nowy Jork: miasta tego wyjątkowo<br>nie lubię, po prostu obawiałem się, że będę musiał brnąć przez spiętrzone obrzydliwości, wypełnione okropnymi ludźmi.<br>Wolny czas, przeczytanie tego wszystkiego co zabrałem nuda - oto motywy, które ostatecznie zmusiły mnie do zajrzenia do książki Kazimierza Kaz Ostaszewicza. Zajrzałem, przebiłem się przez kilkanaście stron i uznałem, że niestety miałem rację, że muszę się poddać. Jednak krótki dzień i długi<br>wieczór sprawiły, że do książki