Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
Mija niedziela. Trochę deszczu ze złudną nadzieją, że to zapowiedź oczyszczenia się atmosfery. W zupełnym braku widoczności "Nord" idzie kursem 300 pod małym, znów zaczynającym się rozlatywać fokiem. Mila za milą, godzina za godziną, pod wiatr, pod fale, przeciwko żywiołowi, przeciwko losowi.
Idziemy więc na północ ku jeszcze bardziej chłodnemu obszarowi, ku rejonowi, gdzie mgły zapewne są częstsze, ku gęstniejącym liniom żeglugowym, biegnącym pomiędzy 43 i 45 ortodromą z Azji do Ameryki Północnej. Źle!
Kiedy próbowałem iść przeciwnym halsem, nie mogłem nawet utrzymać kursu na południe. Oznaczało to, że zaczynaliśmy się cofać. Było to ponad moje siły, niech już będą raczej
Mija niedziela. Trochę deszczu ze złudną nadzieją, że to zapowiedź oczyszczenia się atmosfery. W zupełnym braku widoczności "Nord" idzie kursem 300 pod małym, znów zaczynającym się rozlatywać fokiem. Mila za milą, godzina za godziną, pod wiatr, pod fale, przeciwko żywiołowi, przeciwko losowi.<br> Idziemy więc na północ ku jeszcze bardziej chłodnemu obszarowi, ku rejonowi, gdzie mgły zapewne są częstsze, ku gęstniejącym liniom żeglugowym, biegnącym pomiędzy 43 i 45 ortodromą z Azji do Ameryki Północnej. Źle!<br> Kiedy próbowałem iść przeciwnym halsem, nie mogłem nawet utrzymać kursu na południe. Oznaczało to, że zaczynaliśmy się cofać. Było to ponad moje siły, niech już będą raczej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego