pod bujną gałęzią. Gruba, w kształcie lodowego sopla, pobożnie fioletowa, hiszpańska żałoba. I na tę bombkę padł jaskrawy, odurzający błysk, cięcie długie i ostre. Bombka wysunęła się ze sztywniejącej dłoni. - Uważaj, skaleczysz się - syknął Jassmont, pochwycił kruchą ozdóbkę w ostatniej chwili.<br>- Dobry Boże, nie chciałam, przepraszam - szepnęła i poczerwieniała. W oczach przelotny zielony czy błękitny błysk.<br>Stefa nie potrafiła ukryć irytacji, jak tak można, zacisnęła zęby, za Różą nigdy nie przepadała. Coś się popsuło, zrozumieli.<br>Konstanty wrócił z dworu, chłodny od nocnego powietrza, obchodził sad i był u kóz. - Zapowiada się piękna noc, tyle gwiazd, wiatr ustał.<br>- To bardzo dobrze, bo