mnie mama, bo zaglądała do ciasta, i powiada:"Ty się nie rozdziwaj, bo trzeba do Szabasowej." O, Jezu! Jakby mi pasy z nogi darli!<br>- Nachumcie - zawołał Szaja w sieni.<br>- Dzieci czekają na cmentarzu - powiedziata Mańka Kurpińska, wychodząc z alkierza obładowana pierzyną i koszykiem.<br>W jej ciemnych oczach siadła jasna smuga od drzwi .<br>Grube wargi zsiniały od wiatru.<br>- Kochana ty moja, kobyła rodzić będzie.<br>Jak się to stanie, to my was poszukamy.<br>- Mocne palce Szeruckiego chwyciły ciepłą dłoń Mańki, przytulił kolana do jej uda.<br>Przez nią przepłynął taki żar, jakby stanęła naga przy piecu.<br>Szaja stał jak skamieniały, ręka zwisała, była czarna