Listonosz idą do miasta, Łysy pilnuje bramy. Alusi zamelduje <br>w razie czego, że wam zabrakło... Czego nie macie? - zwrócił <br>się do porażonych jego elokwencją słuchaczy. - Rozumu, <br>to wiem. Ale nagle? Gumki do majtek, zdrowia, pieniędzy, dziurki <br>do gwizdka? Możesz, Łysy, łgać jak diabeł na spowiedzi, <br>byle mądrze. Wy za bramą od razu galop na skwer. Od strony <br>biblioteki krzaki gęste, nikt was nie zauważy, bo pies z kulawą <br>nogą tam w lecie nie zagląda. Listonosz rwie, Rylec pilnuje. <br>Strzeżonego Pan Bóg strzeże. Róża musi być <br>żółta jak Zenobii krew, herbaciana, panowie, okazała, <br>ale nie przekwitnięta. Zenobia lubi szyk, no i u